- Hejka! - krzyknął Niall, który otworzył nam drzwi.
- Cześć. - odpowiedziałam.
- Oops, ktoś tu nie ma humoru.. - zauważył blondyn.
- No trochę. - powiedziałam i walnęłam się na kanapę w salonie.
- Co jej się stało? - słyszałam jak Niall szepnął.
- Lepiej idź z nią pogadaj, a nie do mnie szepczesz - odpowiedział Lou.
- Amy, co jest?- zapytał mnie Niall.
- Straciłyśmy pracę.. Głupia szefowa nas wylała. I po prostu nie wiem co mam teraz zrobić. To tyle. - odpowiedziałam. - Blacky, daj mi listy, zobaczymy kto do nas napisał. - powiedziałam do siedzącej obok przyjaciółki.
- Prosz. - powiedziała i mi je podała.
- Jakas głupia ulotka, kolejna ulotka, jakaś gazetka, znów ulotka... O, jest list! - mówiłam. Otworzyłam i zaczęłam czytać. - To są chyba jakieś żarty! - krzyknęłam wkurzona. - Ja pierdzielę, co za dzień! Gorzej już chyba być nie może! - dalej krzyczałam. Albo nie. Po prostu donośnie i głośno wypowiadałam każde słowo.
- Ej ej, co jest? - zaciekawiła się Bee.
- To jest, że tak jakby nie mamy gdzie mieszkać..
- Co?!
- Czytaj. - podałam jej list.
- 24 godziny na wyniesienie... umowa nieważna.. przykro mi.. z poważaniem Ben Wilson. No serio chyba jakieś żarty! Co my teraz zrobimy Amy? Ja nie chcę wracać do Szkocji.. - mówiła zasmucona. - Ej, a w ogóle kiedy to przyszło?
- Powinna gdzieś być taka karteczka.. Potwierdzenie doręczenia? - mówiłam, znów przeglądając stosik tych wszystkich gazetek i ulotek, aż w końcu znalazłam. - Wczoraj o 18...
- Co?!
- No! Co znaczy, że mamy jakieś 4 godziny na spakowanie wszystkiego, znalezienie pracy i mieszkania albo będziemy musiały wrócić. - odpowiedziałam ze łzami w oczach. Wszystko po prostu wszystko legło w gruzach w przeciągu jakiś 2 godzin. Nie chce wracać!
Naszej konwersacji przysłuchiwali się chłopcy.
- Hej, nie martwcie się! - powiedział Harry.
- A jak mamy się nie martwić, jeśli najprawdopodobniej będziemy musiały wrócić tam, skąd wyjechałyśmy jeszcze w tym roku? Fajnie wrócić do domu na święta czy coś, ale nie chcę tam znowu mieszkać. No wiesz, kocham moją rodzinę, ale zycie na własną rękę o wiele bardziej mi się podoba, szczególnie teraz.. - odpowiedziała Bee.
- Dajcie spokój. Nigdzie nie wracacie. - uspokajał nas Hazza.
- To co niby mamy zrobić? - odpowiedziałam.
- Wprowadzicie się do nas. - powiedział Niall zagryzając kanapkę.
- Hahaha, tak jasne, i co jeszcze? Nie możemy wam się tak na głowę zwalić.. - powiedziałam.
- Owszem, możecie. Przecież to nie problem. - powiedział Liam.
- Po pierwsze: tak, to problem. Po drugie: nawet jeśli, to gdzie byśmy niby miały spać? - powiedziała Bee.
- Ej, mamy chyba jakiś pokój na górze, nie? W sensie taki nieużywany.. - Zayn zwrócił się do chłopaków.
- Ej, mamy chyba jakiś pokój na górze, nie? W sensie taki nieużywany.. - Zayn zwrócił się do chłopaków.
- Mamy, tylko że w nim jest wszystko. Dosłownie. To taka graciarnia... Ale wystarczy z niego to wszystko wynieść i będzie oki. - powiedział Louis. Nastała chwilowa cisza. Każdy nad czymś myślał. (Skąd wiem? Było widać po minach, szczególnie chłopaków.. haha)
- Chłopaki.. Ale jak my się mamy odwdzięczyć? - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Poczułam taką trochę ulgę. Choć czułam się tez głupio, no mamy im się tak ze wszystkim na głowę zwalić, narobić problemu..
- Jak dla mnie kanapka wystarczy. - odpowiedział Niall. Mniejsza o to, że własnie jedną skonsumował.
- 3 i pół godziny. - powiedziała nagle Blacky.
- Co? - zdziwiłam się.
- No, 3 i pół godziny nam zostało, żeby wszystko spakować i się wynieść. - wyjaśniła.
- O jezu, faktycznie! - krzyknęłam. - A to., Y.. Louis, pomógłbys nam? - zapytałam trochę zażenowana. Totalnie zwalam im się na głowę, nienawidzę kiedy robię innym problem..
- Jasne. Chodźmy. - odpowiedział i poleźliśmy do auta. Przez następne 3 godziny pakowaliśmy wszystko do toreb, pudeł, itp. i nosiliśmy do samochodu. Kiedy już zamierzaliśmy odjechać, zatrzymał nas właściciel naszego ex-mieszkania.
- O witam. Proszę oto pańskie klucze. Dodam jeszcze tylko, że z pana dupek, żegnam. - powiedziałam wrednie, ciskając kluczami w ziemię. Byłam strasznie wkurzona, bo mógł chociaż zadzwonić, wiedziałybyśmy o tym. Pomyśleć tylko co by było, gdybyśmy nie odebrały dzisiaj poczty. Albo gdybyśmy nie miały tak wspaniałych przyjaciół..
Podjechaliśmy pod dom chłopaków całym zapakowanym autem i wyjęłyśmy.. No, pierwsze co się udało... Trochę będzie tego noszenia...
- Dziewczyny, chodźcie na górę! - powiedział Niall, kiedy tylko weszłyśmy do środka, więc zostawiłyśmy kartony na dole i popędziłyśmy za nim na piętro.
- Taadam! - wykrzyknęli chłopcy, pokazując nam jakiś pokój.
- To nasz? - zapytałam dla pewności.
- Tylko i wyłącznie. - odpowiedział Harry i się głupkowato uśmiechnął. Pokój ogólnie był świetny, miał nawet balkon, tyle tylko, że nie było w nim absolutnie żadnych mebli..
- Wow, pokój jest świetny, tylko ten no.. - zaczęła Bee, jakby czytała mi w myślach.
- Tak, nie ma w nim mebli. - dokończył Harry.
- Ale właśnie teraz zapakujemy się w auto i po nie pojedziemy. - mówił Liam.
- Stwierdziliśmy, że same powinnyście sobie urządzić, tak jak będzie wam się podobało. - powiedział Zayn.
- Tak w sumie, to nie mieliśmy czasu, żeby kupić jakiekolwiek meble, bo musieliśmy przenieść wszystko stąd na strych, no i was nie było tylko jakieś 3 godziny.. Cały pokój był zawalony, masakra jakaś. - powiedział Nialler.
- Niall, wszystko popsułeś... - powiedział Zayn, strzelając facepalma.
- Nie nie, to strasznie miło z waszej strony, że dla nas to zrobiliście, serio, dzięki! - podziękowała Bee.
- No dobra, koniec gadania, jedziemy do sklepu. - popędził nas Louis.
- Chwila chwila chwila! - zatrzymałam go.
- Co jest? - zdziwił się.
- Taki jeden mały problem. Wylano nas dzisiaj z pracy i tak się składa, że mamy ostatnie oszczędności, za które jakoś musimy przeżyć, póki nie znajdziemy innej pracy. - wyjaśniłam.
- No dobra, ale gdzie widzisz problem? - zapytał.
- Louis słuchałeś mnie w ogóle?
- Tak. I nie rozumiem w czym problem. - odpowiedział.
- W tym problem, że jeśli kupimy meble, to nie starczy nam na nic innego, jak na przykład no wiesz, coś całkiem niezbędnego do życia, co zwie się jedzeniem.. - wyjaśniłam.
- My wam kupimy meble. - powiedział nagle Harry, który nie wiadomo skąd wziął się koło nas. (jeszcze chwilę wcześniej zniknął w swoim pokoju.)
- O nie nie nie. Już wolę spać na ziemi.
- Ale że niby dlaczego? - zdziwił się Loczek.
- Jeśli wy umeblujecie nam pokój, za każdym razem gdy w nim będę, dopadnie mnie poczucie winy.
- Ale dlaczego? - znów się zdziwił.
- No tak już mam. Po prostu wy robicie dla nas tak dużo, a ja nie mam jak się odwdzięczyć.. - odpowiedziałam. Dla niektórych to może dziwne, ale to co powiedziałam, to sama prawda.
- To potraktuj to jako prezent na święta i dalej, jedziemy zanim zamkną. - powiedział Louis i szedł w stronę wyjścia.
- No ale.. - tym razem zaczęła Blacky, jakby wyjęła mi to z ust. Właśnie miałam powiedzieć "ale"..
- No już, żadnego ale, jedziemy. - powiedział Harry i popchnął nas w stronę drzwi. - Nie mów. Nie ma ale. - powiedział, kiedy znów zamierzała się odezwać.
***
Co dziwne, na wybieraniu&kupowaniu mebli nie zeszło nam dużo czasu. Jedyne, w czym nie mogłyśmy się zgodzić, to wybór łóżek. Tak tak, dziwne, ale to własnie my. Tak więc, postanowiłyśmy, że każda z nas urządzi sobie swój własny kąt w pokoju, a co do reszty to się jakoś dogadamy. Kupiłyśmy wszystko co chciałysmy.. Dobra, replay- chłopcy kupili nam wszystko co chciałyśmy i wracaliśmy do domu. Szczerze mówiąc nieźle się nakręciłam na "tworzenie własnego kąta" ale mój zapał zgasił pan przy kasie. Okazało się, że wszystko przywiozą nam dopiero jutro. Troszkę zawiedziona wyszłam ze sklepu i, stając w paru korkach, itp. dotarliśmy do domu. Naszego domu. Dom mój i 1D. Ale to dziwnie, niewiarygodnie i odajzdowo brzmi, no nie?
- Ale mi się nic nie chce. - powiedziałam, dosiadając się do reszty siedzącej w salonie. - Ej dobra, chłopaki, słuchajcie. Nie wiem nawet jak mamy wam dziękować, to co dla nas robicie jest po prostu.. - zaczęłam przemowę, ale przerwałam ją entuzjastycznie wykrzykując: - całonocny, dwusezonowy maraton "Przyjaciół"?! - krzyknęłam, słysząc reklamę w telewizji. *Zapraszamy na 16-godzinny maraton pierwszych dwóch sezonów popularnego serialu "Przyjaciele" Zaczynamy już za.. 10 minut!* - usłyszałam z telewizora. - O ja cie ja cie ja cie! No to przykro mi bardzo, ale przez najbliższe 16 godzin jestem niedostępna. - zakomunikowałam.
- To ja też przechodzę w tryb offline i dołączam się do ciebie Amy. Uwielbiam "Przyjaciół"! - powiedział Liam, na co szeroko się usmiechnęłam. Cała noc oglądania super zajebistego serialu i to jeszcze w fajnym towarzystwie!
- Ktoś jeszcze chce się przyłączyć? - zapytałam.
- Nie, raczej nie. - odpowiedzieli chórkiem. Ich strata..
- Ty, a co wy na to, żeby jakoś fajnie zabić czas? Może pogramy w butelkę? - zaproponowała "reszcie" Blacky.
- To lepiej uciekajcie na górę, bo jak ktoś mi będzie przeszkadzał, to ukatrupię.. - odpowiedziałam.
- Okej okej szefowo, juz się zmywamy. - powiedziała Bee, unosząc ręce w 'geście obronnym'. I cała gromadka udała się na górę, a dalej to nie wiem, bo siedziałam na kanapie, czekając na "Przyjaciół".
- Liam, za ile to się zacznie? - zapytałam 'towarzysza telewizyjnego'.
- Za jakieś.. 7 minut i 34 sekundy, 33..32..31.. - mówił, patrząc na zegarek.
- Dobra dobra, rozumiem. - zaśmiałam się. - Tak pomyślałam, że przydałoby się coś do jedzenia i picia, bo wiesz.. 16 godzin serialu przed nami.. To po prostu coś przygotuję, ale jakby się zaczęło to wołaj. - powiedziałam i pobiegłam do kuchni. Poszperałam w lodówce, coś wyciągnęłam, coś przygotowałam i wszystko zaniosłam do salonu. - Tak więc tu mamy zimna pizzę, stos kanapek, dwie paczki chipsów, żelki i trzy butelki Sprite. Chyba starczy. - powiedziałam, na co Liam tylko się zaśmiał i pokazał kciuk w górę. - Miło, że mi towarzyszysz, dzięki. - powiedziałam jeszcze.
- Nie ma sprawy. Nie kłamałem jak mówiłem, ze uwielbiam "Przyjaciół" więc to sama przyjemność.
- No.. Dobra, a teraz cii, bo się zaczyna! - powiedziałam i wlepiłam wzrok w telewizor.
No i zaczął się świetny wieczór. Co chwile się śmialiśmy, komentowaliśmy, itp.
*TYMCZASEM NA GÓRZE*
Blacky
- Ta butelka sie chyba na mnie uwzięła, to już z 6 raz jak mnie wybrała! A gramy dopiero kilkanaście minut! - narzekał Niall.
- Hahahahaha! - zaśmiałam się głośno (jak zwykle z resztą, no ale nie ważne) i już chciałam wymyślać zadanie, ale przypomniało mi się, że jeszcze nie spytałam czy chce pytanie czy zadanie... - Pytanie czy zadanie?
- Niech będzie pytanie.. - odpowiedział.
- Czy kiedykolwiek już TO.. - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Okej okej, zaczyna się dziwnie, niech jednak będzie zadanie..
- Oki, no to.. Zdejmij koszulkę, pobiegnij na dół, posmaruj brzuch i usta majonezem, pocałuj Amy w policzek, ale tak, żeby został tam majonez i.. No dobra, niech będzie tyle, musi zostać jeszcze coś na później. Aha, no i wróć tu, żeby się pokazać wszystkim. A ja będę cię pilnować. - odpowiedziałam i zrobiłam wyszczerz "tak wiem, że mnie kochasz". Za to on pobił mnie wzrokiem i zaczął wykonywać zadanie. Pobiegł na dół, oczywiście ja za nim.
- Przykro mi, nie zrobię zadania, bo nie ma majonezu. - odpowiedział tonem, w którym dało się słyszeć, że 'serio' mu przykro.
- Jest jest. - odpowiedziałam cwaniacko. W sumie nie byłam do końca pewna, ale no.. Miałam przeczucie.
- Amy, gdzie jest majonez?! - krzyknęłam do przyjaciółki.
- Tu na stole, ale cicho już! - odkrzyknęła. Jak ona się w coś wkręci, to na maksa...
- Słyszałeś blondasie? No już, smaruj się. - powiedziałam do Nialla i zaczęłam się śmiać. Ten poszedł niechętnie do salonu, ja za nim, zdjął koszulkę i mi ją podał, wziął tubkę z majonezem i najpierw posmarował sobie brzuch później usta i podszedł do Amy. Ona wkręcona w swój serial nawet nie zwróciła uwagi, kiedy Niall zostawił jej majonezowy ślad na jej policzku. Ja na to wybuchłam śmiechem i po chwili kiedy w miarę się opanowałam i zrobiłam zdjęcia Nialla i Amy, wróciliśmy na górę. Niall zakręcił butelką i wypadło na.. mnie..
- A dobra, co mi szkodzi.. Zadanie. - powiedziałam. Niall uśmiechnął się w taki.. złowieszczy sposób.
- To teraz twoja kolej na ściąganie koszulki... - tu spojrzałam się na niego wymownie, ale nic to nie zdziałało, więc po prostu kontynuował mówienie. - Ściągnij ją, wybiegnij przed dom i biegnij chwilę ulicą krzycząc "Kocham One Direction".
- No chyba cię powaliło... - odpowiedziałam.
- Dawaj! Chyba że wymiękasz.. ko ko ko ko.. - zaczął udawać przestraszonego kurczaka.
- Nie wymiękam. - powiedziałam, wręczyłam mu koszulkę i poszłam w stronę wyjścia. Wszyscy popędzili za mną. Ugh, przyjdzie czas na słodziutką zemstę! - KOCHAM ONE DIRECTION!!! KOCHAM ONE DIRECTION!!! - krzyczałam, biegnąc wzdłuż ulicy. Niektórzy patrzyli się na mnie jak na idiotkę, a niektórzy przechodzili tylko kręcąc głową. Ogólnie bym się tym przejęła, ale postanowiłam kiedyś mieć gdzieś opinię innych.
- Dostanie wam się za to kiedyś. - powiedziałam do chłopaków, mijając ich w celu wejścia do domu.
- Ej Blacky! - zawołał za mną Niall. - Twoja koszulka. - dodał, smiejąc się i oddał mi mój t-shirt.
- Idę się myc i spać, dobranoc. - powiedziałam wszystkim, kiedy już znaleźliśmy się w salonie. - Ej chwila, gdzie ja mam dzisiaj spać? - zapytałam, kiedy przetworzyłam w głowie, że tak w sumie mój/Amy pokój jest 100% pusty..
- Możesz spać u mnie, i tak spędzam dzisiaj noc przed telewizorem. - powiedział Liam, mijając mnie z dzbankiem kawy w ręce.
- Dziękuję. - powiedziałam i poszłam do łazienki, ale zaraz wróciłam do salonu, bo zajął mi ją Tommo. Wrr, przecież mówiłam, że idę myć!
Amy
Akurat zrobili 10 minutową przerwę, więc szybko skoczyłam do kuchni zrobić kawę. Wzięłam dzbanek, zasypałam go kilkoma łyżeczkami kawy i czekałam az zagotuję się wodę, kiedy przerwało mi coś, czego bym się nie spodziewała:
- Amy, ktoś coś gada w niezrozumiałym dla mnie języku, to pewnie jakaś twoja znajoma z Polski! - krzyknęła do mnie Blacky.
Ktoś zadzwonił na mój telefon, wow! Ja wiem,że telefon służy do dzwonienia (podobno), ale raczej niezbyt często ktoś do mnie dzwoni..
Zastanawiając się nad sensem istnienia telefonów, rzuciłam się na kanapę w celu odebrania jednego z owych osobników.
- Halo?
- Amy, tym razem to ty? - usłyszałam głos mojej pół-polskiej przyjaciółki.
- Alice, o mój boże,ale się za tobą stęskniłam! Wyobraź sobie, że cię własnie przytulam.
- Haha, muszę powiedzieć, że przytulasz świetnie, wow, to na prawdę miłe, ale mam pewną sprawę...
- No dawaj kochana.
- Trochę mi tak głupio.. - zaczęła. Ah, jesteśmy takie podobne.. - oglądałaś ostatnia edycję X-factora?
- Tak. Tam jest jedna taka dziewczyna.. - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Zabójczo podobna do mnie, huh?
- Dokładnie..
- Bo to moja siostra bliźniaczka..
- Czekaj, co?!
- No, też byłam w szoku.. Ale jak wiesz mój tata jest anglikiem, a mama polką..
- No wiem. Tak samo jak moi.
- Tak więc, kiedy miałam nie więcej niż roczek moi rodzice się rozwiedli i z tego co opowiedziała mi ostatnio mama, nie mogli dogadać się w sądzie, więc wszystko skończyło się tak, że ja zostałam z matką, a Perrie z ojcem. My wyjechałyśmy do Polski, a oni zostali w Anglii.. - wyjaśniła, a mi-dosłownie opadła szczęka. Co za historia!
- Wow.. Po prostu wow.. I to ta sprawa?
- Nie. Znaczy nie do końca... Za kilka dni jest finał x-factora i znalazłam w internecie jeszcze bilety, żeby zobaczyć to na żywo. Chcę je kupić i tam pójść, może uda mi się tam z nią jakoś spotkać.. I tu sedno sprawy w której dzwonie: dałabyś radę mnie kilka nocy przenocować? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Nie ma sprawy. W takim razie do zobaczenia!
- Amy, czekaj, nie rozłączaj się! - krzyknęła jeszcze szybko, kiedy już zamierzałam wcisnąć czerwoną słuchawkę.
- Hm?
- Kiedy mogę przylecieć? Finał jest 11-stego..
- A możesz na przykład jutro? - zapytałam. Cholera, odcinek już leci, wrr..
- Z tego co widzę, to są jeszcze bilety na jutrzejszy samolot, więc tak! Aaaaa! - zaczęła się cieszyć, na co zareagowałam tak samo, tyle tylko, że skakałam po kanapie. Alice Alice Alice do mnie przyleci!!
- To do zobaczenia jutro! Odbiorę cię z lotniska, tylko mi napisz sms'a o której masz samolot! A teraz papapapa, bo mi serial ucieka! - powiedziałam szybko i się rozłączyłam. I powróciłam do oglądania Przyjaciół. Moi realni przyjaciele siedzieli o dziwo z nami (serialowymi maniakami, mną i Liamem) i oglądali. Brakowało tylko Bee, ale mniejsza z tym..
********
No i jest rozdział 6! Szczerze mówiąc, to jestem z niego zadowolona! I prosz o komentarze! ;*
Genialny czekam na następny i nie mogę się doczekać pozdrawiam Karolina
OdpowiedzUsuńWoow ! Genialny ♥ Nie mogę się doczekać kolejnego ! ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam również w wolnej chwili do mnie. Mam nadzieję, że równiez wpadniesz i skomentujesz ♥ zapraszam serdecznie ♥
http://forbidden-feelings-love.blogspot.com/