niedziela, 16 lutego 2014

5◇Problem.

4 grudnia 2011
Amy
- Bee, wiem, że to tak głupio z mojej strony, że przerywam ci rozmowę, ale chyba musimy się już zbierać. - powiedziałam do przyjaciółki, gadającej (jak przez cały czas) z Harry'm. 
- Nie no co wy, już idziecie? - zasmucił się jeszcze chwilę temu roześmiany Louis.
- Lou, jest 23, jutro idziemy do pracy i do tego wszystkiego jestem padnięta, bo całą noc nie spałam. Więc tak, idziemy.
- Ja całą noc spałam, mogę zostać. - powiedziała Blacky, za co skarciłam ją wzrokiem.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. A teraz ruszaj tyłek zanim się zdenerwuję. Wiem, że tego byś nie chciała. 
- No dobra no... - powiedziała, po pokręceniu oczami, głośnym westchnięciu i zabijającym spojrzeniu, które jakoś jednak przeżyłam.
- To was odwiozę! - zaproponował Louis. 
- Nie no, przecież na pewno masz coś do roboty... - zaczęłam odmawiać.
- A czy wyglądam jakbym miał coś do roboty? - odpowiedział robiąc zabawną minę. Cały Tommo.
- To ja też się przejadę. - powiedział Harry, a ja się na niego dziwnie spojrzałam. He he he, coś iskrzy.. - No wiesz, na wypadek jakby Niall, Zayn i Louis zapomnieli gdzie mieszkacie, a wy byście potrzebowały pomocy, ale nie mogły podać adresu, bo wyładowałyby się wam telefony, a w całym mieście nie byłoby prądu, więc nie mogłybyście podładować. 
- Brałeś coś? - zapytałam śmiejąc się z jego odpowiedzi. - Starczyło powiedzieć, że ci się na przykład nudzi i też nie masz nic do roboty.. - odpowiedziałam. Jak byłam u nich sama, to nie wymyślał żadnych dziwnych odpowiedzi, ani niczego w tym stylu, co znaczy tylko jedno. Podoba mu się Blacky. Jestem pewna. A no i on podoba się jej, więc tylko czekam, kiedy będą razem. Może wtedy mi nie będzie wreszcie pierdzielić o tym jaka jest samotna.. Ja też nikogo nie mam i co, jakoś daję radę.. A z resztą, nieważne.
- To jedziemy? - zapytała Bee, wyrywając mnie z zamyslenia. Wow, coś często ktoś mnie wyrywa z zamyslenia. Może za dużo myślę? 
- Tak jedziemy. To pa chłopaki, do..
- Jutra. - dokończył za mnie Niall.
- Do zobaczenia. - poprawiłam. Nie wiem co przyniesie jutro, ale chętnie bym się z nimi zobaczyła. W sumie, to mogłabym się z nimi widzieć ciągle, uwielbiam być z nimi, nawet jeśli byśmy siedzieli w ciszy. Po prostu.. To coś takiego magicznego, nie wiem jak to opisać. Motylki w brzuchu? Tyle tylko, że nie jestem zakochana, po prostu szczęśliwa!
- Idziesz? - zapytała Bee, mijając mnie koło drzwi. Znowu to zamyslenie..
- Tak tak, tylko.. No zaraz przyjdę. - powiedziałam. Pomyślałam, że "do zobaczenia" to nie jest dobre pożegnanie. Przytulas - to jest dobre pożegnanie! - To pa! - krzyknęłam, rozkladając ramiona. Pierwszy przytulił mnie Liam, który akurat stał obok. Później Niall. A później przyszła kolej na Zayna, który był trochę zakłopotany, bo nie wiedział, czy mamy przybić żółwika, czy jak. Ale go przytuliłam, każdemu się należy!
Jeszcze raz powiedziałam "do zobaczenia" i dołączyłam do reszty czekającej już w aucie. Wsiadłam do przodu, koło Louisa, żeby nasza przyszła para mogła mieć trochę 'prywatności' (o ile to możliwe w samochodzie.. No mniejsza o to). Jechaliśmy w ciszy kilkanaście minut, aż w końcu ktoś ją przerwał.
- Ej dziewczyny, tak właściwie to gdzie wy pracujecie? - zapytał Tommo.
- W sklepie muzycznym. Dokładniej w Nook Music Store.
- Aha. - odpowiedział Louis, spoglądając w lusterko. Też w nie spojrzałam, żeby zobaczyć co tam u Bee i Harry'ego. Pochłonięci rozmową nawet nie zauważyli, że już dojechaliśmy. Szepnęłam do Lou, że "wyczuwam związek", na co tylko się zaśmiał i zatrąbił. 
- No dzieciaki, jesteśmy na miejscu! - powiedział donośnie. 
- Ou.. No to, pa! - powiedziała Bee do Hazzy i się przytulili. Słodki widok. W sumie to ja się z każdym przytulam, ale oni to słodki widok. Serio. Zastanawiam się, czy coś jest ze mna nie tak? Z samotności i nudy shipuję przyjaciółkę z dzisiaj poznany chłopakiem.. Tak w zasadzie, to poznała go w zeszłym roku, ale dzisiaj pierwszy raz osobiście.. W każdym razie chodzi mi o to, że jakoś wyczuwam, że się sobie wzajemnie podobają, więc no.. No, mam nadzieje, że niedlugo będą razem i wszystko się fajnie ułoży. Dobra, znów za duzo myślę. Wrr, Amy, skończ mysleć! 
- Pa Louis. - powiedziałam do chłopaka i oczywiście przytuliłam go na pożeganie. - Cześć Harry! - krzyknęłam i pomachałam do siedzącego w samochodzie chłopaka. Odmachał mi robiąc głupkowatą minę i w końcu pomaszerowałyśmy do mieszkania. 
- Wow, szybko minął mi ten dzień. Pójdziemy do nich jutro po pracy? - powiedziała/zapytała Blacky, ściągając kurtkę. 
- Ej, to a pewno twoja kurtka? - zapytałam przyjaciółkę.
- Tak to na pew.. Oops, chyba przez przypadek wzięłam kurtkę Liama.. - odpowiedziała robiąc dziwną minę. No po prostu damskie wcielenie Hazzy!
- Dobra, trudno, jutro się im odda.
- Czyli ich odwiedzimy? - zapytała szczerząc się jak głupi do sera.
- No oczywiście że tak! Co ty myślałaś? Że nie odwiedzę najpopularniejszego boysbandu na świecie, chociaż mam taką możliwość?
- Dobra dobra, nie bądź taka do przodu, bo ci tyłu zabraknie!
- A ty nie kradnij tekstów mojego brata.. - zaśmiałam się, myśląc o Jai'u. Strasznie dawno się z nim nie widziałam..
- Ehh, idę wziąć prysznic. - powiedziała po ściągnięciu butów i przeciągnięciu się.
- Chwila, czekaj! - zatrzymałam ją. - Powiedz mi, co właściwie jest między tobą a Harry'm? - zapytałam ją.
- No, co jest? Nic nie jest. Znaczy nic poważniejszego. Chyba się zaprzyjaźniliśmy i tyle. - odpowiedziała.
- O proszę cię. Przecież widzę jak na niego patrzysz. I jak on patrzy na ciebie.. - na te słowa się zarumieniła i delikatnie uśmiechnęła.
- No to, to.. No nie wiem co mam powiedzieć. Wiesz przecież, że mi się podoba. Nie wiem czy ja mu się podobam, ale może to się kiedyś wyjaśni. A teraz lecę pod prysznic i spać, dobranoc! - odpowiedziała i uciekła do łazienki. 
- Dobra no, nie będę więcej pytać.. - krzyknęłam do niej. Zajęła mi łazienkę, więc mam jakieś 40 minut czekania.. Z nudów postanowiłam wybrać sobie ciuchy na jutro.

Zajęło to jakieś 10 minut maksymalnie, więc postanowiłam pooglądać telewizję. Nie leciało nic ciekawego, więc 'skakałam' po programach, aż w końcu wyłączyłam telewizor, bo wkurzyło mnie, że nie ma nic fajnego. 
- Blacky, wyłaź! - krzyknęłam, pukając do drzwi łazienki. 
- No nie drzyj się, już wychodzę tylko się ubiorę! - odkrzyknęła mi i jakąś minutę później wyszła.
- Nareszcie.. - skomentowałam i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Szybko zasnęłam.
***
- Amy wstawaj bo się spóźnimy! - obudził mnie głos mojej przyjaciółki, która wykrzyczała mi te słowa wprost do ucha.
- Ja tak tak. Jeszcze tylko chwilka.. - odpowiedziałam zaspana i schowałam głowę pod poduszkę.
- Nie chwilka, bo mamy jakieś 20 minut do wyjścia! - znowu wykrzyczała, potrząsając moją ręką.
- Co?! 20 minut?! Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłaś?! - krzyknęłam zdenerwowana i poleciałam do łazienki. Szybko wciągnęłam na siebie wczoraj wybrany zestaw, umalowałam się w pośpiechu i poleciałam do kuchni. 
- Musimy wychodzić! - pospieszyła mnie Bee. 
- Już? Ty wiesz, że bez kawy jestem martwa.. - odpowiedziałam jej.
- Tak tak, i nie zdążysz zjeść śniadania. Przykro mi. Weź banana i zjesz go po drodze, i dalej, wychodzimy! - ja z nią kiedyś oszaleję. Nie łaska było mnie obudzić 10 minut wcześniej? 
- Dobra, tylko nie krzycz więcej... - odpowiedziałam, gestykulując rękami coś w stylu "calm down babe!" - A zamówiłaś taksówkę? 
- Tak! Ja w przeciwieństwie do kogoś tutaj myślę.. - łohoho, ktoś tu wstał lewą nogą.
- Okej okej. Jestem debilką bez mózgu. Masz rację! Przepraszam, że żyję. - odpowiedziałam jej smutno i wciągnęłam buty na nogi. 
- Ej no nie, Amy, nie obrażaj się, przepraszam. Po prostu no.. Yyh.. Mam, no wiesz, zły dzień..
- Dobrze, ja się nie obrażam przecież. Ale następnym razem zanim się odezwiesz to pomyśl, bo czasem słowa ranią. Szczególnie te nieprzemyślane. - odpowiedziałam i zakluczyłam mieszkanie. Zeszłyśmy przed kamienicę, gdzie czekała już taksówka. Jak widać dziś towarzyszyło nam zajebiste 'szczęście' i po drodze spowolniły nas gigantyczne korki. 
- Ile się należy? - zapytała Bee taksówkarza.
- 10 funtów, ale jeszcze nie jesteśmy na miejscu.. - odpowiedział.
- Proszę bardzo. Do widzenia! - powiedziała i za rękę wyciągnęła mnie z pojazdu. Zrobiłam pytającą minę.
- Szybko, bo się spóźnimy! - wyjaśniła tylko i zaczęła biec. Oczywiście zrobiłam to samo. Do sklepu wbiegłyśmy zdyszane, gdzie 'miło' powitała nas nasza szefowa.
- Czemu się spóźniłyście?! - krzyknęła, aż się wzdrygnęłam. Nigdy nie lubiłam tej baby..
- Przepraszamy, to się więcej nie powtórzy. Były gigantyczne korki w mieście.. - zaczęła tłumaczyć Bee, ale wredny babsztyl jej przerwał.
- Ja mieszkam w tym samym mieście i jakoś się nie spóźniłam! - warknęła. 
- No tak, ale.. - zaczęłam coś mówić, ale znów przerwała.
- Żadnych ale! Jeśli jeszcze raz się to zdarzy to możecie się rozglądać za nową posadą! - odpowiedziała wrednie i poszła do swojego biura na zapleczu. 
- Gdybym tylko mogła to bym jej tę twarz... - zaczęłam się wkurzać i gestykulować rękami, ale przerwała mi bardziej opanowana przyjaciółka.
- Dobra, cicho, co jeszcze tu przyjdzie i już dzisiaj wylecimy. Znajdziemy coś lepszego, ale teraz bierz się do roboty. Mamy 3 kartony płyt do rozpakowania... - odpowiedziała, uspokajając mnie. Dzień mijał wolno i nudno, aż do pewnego momentu. 
- Louis? - zdziwiłam się na widok przyjaciela. 
- No hej! - odpowiedział i mnie przytulił. 
- Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Święta się zbliżają i wpadłem na pomysł, żeby coś pokupować chłopakom. No i oto jestem, z zamiarem kupienia gitary Niallowi.
- No tak, świetny pomysł. Tylko jak ją później przemycisz do domu, żeby nikt nie zobaczył? - zapytałam.
- Coś się wymyśli, najwyżej wy mi w tym pomożecie. - tu puścił oczko, na co się zaśmiałyśmy.
- A to co ma być?! Przyjaciół sobie sprowadzacie na pogaduchy? Tu się pracuje! - ryknęła nasza 'kochana' szefowa. 
- Nie nie, to jest klient... - zaczęłam mówić, ale mi przerwała. Czy ona zawsze musi to robić?!
- Ciekawe, z każdym klientem się mizdrzycie? - powiedziała tym swoim głupim głosem, chyba mając na myśli to, że się przytuliliśmy na powitanie.
- Ej no co to ma być? Trochę szacunku by im pani okazała! - zaczął się kłócić Louis.
- Lou, nie nie, prosze, nie.. - szepnęłam w jego stronę, a Bee kiwała głową i gestykulowała, na znak, żeby przestał. 
- Oo, ktoś tu waleczny jest. To teraz będziecie musiały sobie wywalczyć nową posadę, bo jesteście zwolnione! - krzyknęła, przez co zalały mnie różne emocje. Niby smutek, bo właśnie straciłyśmy źródło dochodów, ale z drugiej strony to mi ulżyło, bo więcej nie musimy się z nią użerać. Tylko co my teraz zrobimy? Louis spojrzał się na nas wzrokiem "przepraszam, spaprałem to". Wzięłyśmy swoje rzeczy i wyszliśmy przed sklep. 
- Dziewczyny, przepraszam! Ale ta praca nie była was warta, ta wasza szefowa traktowała was jak ścierwo, którym oczywiście nie jesteście! Zasługujecie na coś lepszego! - mówił Tommo.
- Dobra Lou, nie ma o czym mówić. Tylko nie wiem jak sobie teraz poradzimy.. Dobra, coś się wymyśli. Tylko się nie martw, ani nie obwiniaj. - powiedziałam mu jakimś totalnie spokojnym głosem. - Mógłbyś nas odwieźć do mieszkania? - zapytałam.
- Jasne. A nie wpadniecie do nas?
- Wpadniemy, ale później.. - odpowiedziała Bee.
- Dobra. - odpowiedział. Cała droga minęła w ciszy. 
- To ja tu mogę poczekać i później pojedziemy do nas, co? - zapytał Louis, kiedy weszliśmy już do mieszkania. 
- Okej, to my się tylko przebierzemy i możemy jechać. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
Popędziłyśmy do pokoi i wybrałyśmy zestawy: 
AMY:

BLACKY:

- Dobra, możemy iść, - powiedziała Blacky do czekającego na nas Louisa.
- Bee, weź pocztę, bo już chyba z tydzień nie sprawdzałyśmy. - powiedziałam, kiedy mijaliśmy skrzynki na klatce schodowej.
- Yhym. - odpowiedziała przyjaciółka i wpakowała listy do torebki. U chłopaków byłyśmy jakieś 20 minut później...

***********************************************
I mamy 5 rozdział. Co sądzicie? Trochę nudny, ale po prostu musiałam go napisać, dla dalszego potoku spraw ;) 
KOMENTUJCIE! 

wtorek, 11 lutego 2014

4◇Queen Bee.

Amy
- A ty gdzie spodnie zgubiłaś? - zapytała Blacky, kiedy weszłam do mieszkania. Dopiero ogarnęłam, że wybiegłam od chłopaków tak, jak kładłam się spać, czyli w majtkach i przydużej koszulce pożyczonej od Nialla. Na szczęście Londyn to miasto pełne dziwaków, więc nie nikim nie zrobiło to większego wrażenia...
- A nieważne,  idę się przebrać. - powiedziałam i popędziłam do pokoju. Ściągnęłam prowizoryczną pidżamę i założyłam dżinsy oraz czerwoną koszulkę zapinaną na guziki. Zaczynałam czesać włosy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Chwilę później usłyszałam zdziwiony głos Bee, mówiący "Zayn Malik?!" Najpierw się trochę przestraszyłam, ale później postanowiłam wziąć się w garść i do niego wyjść. Ja wiem, to był tylko pocałunek, którego na dodatek pewna część mnie chciała, ale chyba nie byłam na to gotowa. I spanikowałam..
- Zayn, co chcesz? - spytałam.
- Amy, ja przepraszam... - zaczął.
- Blacky, mogłabym z nim pogadać w cztery oczy? - zwróciłam się do przyjaciółki, która się na niego gapiła, a raczej pożerała wzrokiem. Nie ma co się dziwić, jest fanką 1D, z resztą tak samo jak ja, a to raczej rzadko spotykane, żeby twój idol po prostu przychodził do twojego mieszkania.. No, ale nieważne.
- Dobra, już idę... - powiedziała niechętnie i poszła do pokoju.
- Zayn, po co tu przyjechałeś? I w ogóle to wejdź, nie bedziemy na klatce schodowej rozmawiać. - powiedziałam i poszliśmy do salonu.
- Przyjechałem, żeby cię przeprosić, nie powinienem cię pocałować. Po prostu spieprzyłem relację miedzy nami. I właśnie po to tu jestem. Zacznijmy od nowa. Jestem Zayn. - powiedział i podał mi rękę.
- Amy. - odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. - Wiesz, cieszę się, że tu przyjechałeś. - uśmiechnęłam się do niego.
- Cieszę się, że wszystko między nami okej. - po tych słowach się do mnie uśmiechnął. Znowu ten uśmiech... - Może dzisiaj znowu do nas wpadniesz? Niall się trochę zdziwił, że tak zniknęłaś.
- Pewnie. Mogę wziąć ze sobą Blacky? - zapytałam.
- Jasne. To.. jedziemy?
- A może daj nam z godzinę i spotkamy się u was, okej? - zapytałam.
- No okej. To do zobaczenia. - tu chciał mnie przytulić, a ja w tym samym momencie wyciągnęłam rękę.
- Może po prostu przybij mi pionę. - zaproponowałam. Tak też zrobiliśmy i Zayn wyszedł.
- Blacky, chodź tu, wiem, że i tak podsłuchiwałaś. - krzyknęłam do przyjaciółki.
- Aaaaaa, jestem umówiona z One Direction, ale czaaaad! - wykrzyknęła biegnąc wprost na mnie.
- Nieeee, tylko nie skacz! - krzyknęłam błagalnie, co oczywiście zignorowała i razem runęłyśmy na podłogę.
- Amy, co powinnam założyć? - spytała i poleciała do pokoju. Czasami na prawdę nie umiem jej ogarnąć, ona zdążyła pobiec do pokoju i wrócić z dwoma zestawami ciuchów, kiedy ja nawet nie zdążyłam wstać z podłogi...
- Patrz, ta sukienka może być? Czy lepiej założyć te spodnie i tą bluzkę? O, albo wiem, założę shorty! - powiedziała i znów pobiegła do pokoju. - Patrz Amy, tak okej? - zapytała, pokazując na siebie.
- Ogólnie ładnie, ale nie sądzisz, że trochę głupio iść do One Direction w koszulce One Direction? Ja wiem, jesteśmy directioners, ale no..
- Noo, masz rację. To czekaj chwilę, idę się przebrać. - powiedziała i znów popędziła do pokoju. - A teraz?
- Teraz jest pięknie. - powiedziałam. Ubrała się w białą koszulkę z jakimś napisem, a konkretniej "QUEEN BEE", jeansowe shorty z wysokim stanem i rajstopy z imitacją kolanówek.
- Chodź, ciebie też przebierzemy.
- Nie, nie chce mi się. Przecież tak jest okej...
- No już, bez gadania! Ma być więcej niż okej! - skrzyczała mnie i pociągnęła do pokoju. - Bierzesz to, to i to. - podała mi skórzane shorty, wiśniową koszulkę z napisem "ROCK ME" i rajstopy.
- No i co? - zapytałam, po przebraniu się.
- Jest bosko! - zaekscytowała się Bee.
- Ale moje uda... - zaczęłam na siebie narzekać.
- Daj spokój, ładne masz uda! Skończysz kiedyś na nie narzekać?
- Nigdy. - zaśmiałam się.
- Dobra, jeszcze buty i się zbieramy... Jedziemy się spotkać z One Direction! - ekscytowała się. - Dawaj Amy, no przybij mi żółwika! Chyba nie powiesz mi, że się nie cieszysz?
- A kto powiedział, że się nie cieszę? Cieszę się tylko myślę jakie buty wziąć. I tym razem ja wybieram!
- Ale no..
- Ty wybierałaś ciuchy, ja wybieram buty. I koniec gadania! - przerwałam jej.
- No i to jest Amy którą znam! A nie taka cichutka i niemrawa...
- Dobra, cicho już. Właśnie wymyśliłam jakie buty biorę! Martensy!
- Ja chciałam Martensy... - powiedziała zawiedziona.
- Wiem ciołku, wpadłam na to. Ty weźmiesz te wiśniowe, a ja czarne.

- Chwila chwila... Jakie wiśniowe?
- Bee, jesteś czasami na prawdę nieogarnięta... Nie zauważyłaś nowiutkich Martensów w szafie?
- Ej, tylko mnie nieogarniętą nie nazywaj, to nie ja jak idiotka wczoraj przez cały dzień łaziłam wokół telefonu.. Po prostu przeoczyłam tę jedną parę butów. To tyle...
- Po pierwsze, nie idiotka! A po drugie!... Po drugie.. No ten... No ubieraj te Martensy, bo się jeszcze spóźnimy! Albo idę bez ciebie!
- Chyba śnisz!
- Ej, gdzie jest moja czarna kurtka? - spytałam, nie mogąc odnaleźć mojej ulubionej kurtki.
- No i kto tu jest nieogarnięty, co? - odgryzła się Blacky. - A tak ogólnie, to wczoraj szłaś w niej do chłopaków, a dzisiaj wróciłaś nago.
- Wcale nie wróciłam nago!
- O faktycznie nie, w koszulce i majtkach.. Ah, i trampkach.
- No widzisz... Taka sytuacja.. Ale tak ogólnie to masz chyba rację z tą kurtką. I nie mów, że zawsze masz rację, po prostu chodźmy już... I wiesz co? Pierdzielę i nie biorę żadnej kurtki, będę harcorem! 
- Ale jest 4 grudnia.. 
- Przecież wiesz, że ja inaczej reaguje na zimno.. - powiedziałam i się zaśmiałyśmy. Na prawdę jestem jakaś inna- mam zawsze lodowate stopy i dłonie, ale ogólnie rzadko jest mi zimno..
Wyszłyśmy z mieszkania i po kilku minutach złapałyśmy taksówkę. O dziwo w mieście nie było dużego ruchu, więc szybko dotarłyśmy do domu chłopaków.
- Siemka Bob. - przywitałam, poznanego wczoraj ochroniarza. Bee spojrzała pytająco, a ja odpowiedziałam jej miną wyrażającą 'nevermind'. Zapukałyśmy do drzwi, a po chwili otworzył nam Louis.
- O, hej Amy i..
- Jestem Blacky. - przedstawiła się Bee i sekundę później już go ściskała. Lou trochę się zdziwił, za to ja zdziwiłabym się, gdyby było inaczej..
- Cześć Louis. - powiedziałam, kiedy go wreszcie puściła i też go przytuliłam. Tak samo było z pozostałymi chłopakami, aż przyszła kolej na Zayna. Nie wiem dlaczego, ale jakoś bałam się go dotknąć.. Więc znowu tylko przybiliśmy pionę.
- Możesz mnie już puścić... - usłyszałam głos Harry'ego, którego właśnie obejmowała moja przyjaciółka.
- Właśnie, że nie mogę. - odpowiedziała, i dalej go przytulała. Wiedziałam, że tak będzie-Harry to jej ulubieniec.
- Bee, puść go. Nie musisz mi wszędzie wstydu przynosić... - powiedziałam do przyjaciółki,  kręcąc głową.
- No co, właśnie spełnia się moje marzenie!
- Twoim marzeniem było mnie przytulić? - zapytał ją Hazza.
- No, moim marzeniem było w ogóle was spotkać, a to taki bonus... - odpowiedziała mu.
- Ej, czy ty ją nazwałaś 'bee'? - zapytał Liam.
- No, tak.. - odpowiedziałam.
- Ale dlaczego akurat 'bee'?
- To teraz usiądźcie wygodnie i słuchajcie uważnie kochane dziatki, gdyż czeka was historia o mojej przeszłości... - zaczęłam, tonem staruszka. - Dobra, a tak na serio, to po prostu słuchajcie i jakbyście mogli, to postarajcie się mi nie przerywać. Nienawidzę, kiedy ktoś to robi. - powiedziałam już normalnie i spojrzałam na Blacky. Cała zadowolona siedziała sobie koło Hazzy. - Jak już wiecie z Mullingar przeprowadziłam się do Szkocji, a dokładniej do Edynburga. Tam poszłam do gimnazjum, gdzie poznałam wyżej wspomnianą Blacky. Zaprzyjaźniłyśmy się i postanowiłyśmy iść do tego samego liceum. Tam moja szalona przyjaciółka namówiła mnie, żebyśmy zapisały się do cheerleaderek. Oczywiście się zgodziłam. Jak się okazało, maskotką szkoły była pszczoła. Później wszystko tak się jakoś ułożyło, że Blacky została kapitanem, tak zwaną "królową pszczół". I właśnie dlatego Bee. 
- Pasjonujące. Zamawiamy pizzę? - podsumował Niall. Wszyscy się zgodzili.
- Oh, widzę, że moja historia was zainteresowała.. - powiedziałam sarkastycznie, ale nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi, bo wszyscy stali nad Niallem i ustalali jaką pizzę i sosy zamawiamy. Strasznie zachciało mi się pić, ale stwierdzając, że żaden z "gospodarzy" pewnie znów by mnie nie usłyszał/nie zwrócił na mnie uwagi postanowiłam sama się ruszyć i nalać sobie wody. Tak. Ja i woda. Raczej za nią nie przepadam, ale że nic innego tu nie znalazłam to musiała być woda. 
- Ludzie, ile można wybierać pizzę? - powiedziałam donośnie, stając przy gromadce.
- Coś mówiłaś? - zapytał się Liam, gwałtownie się odwracając i w tym samym momencie wylewając na mnie całą szklankę wody, jaką trzymałam w ręce.
- Cholera. - skomentowałam.
- O kurde, przepraszam, serio, przykro mi, mogę ci coś pożyczyć jak chcesz... - zaczął przepraszać, co szczerze mówiąc było słodkie.
- Dobra, daj spokój, to tylko woda.
- Gdzie tam, jaka woda? Raczej zamówimy sobie do tego colę. - powiedział Niall, który nawet nie zauważył co się stało. - Ougch, taka woda...
- Brawo Sherlocku. - odpowiedziałam. 
- Dobra, powiedzieli, że zamówienie powinno być pod naszym domem za niecałe 30 minut. - odezwał się Louis, który właśnie skończył rozmowę z pizzerią (jakkolwiek to brzmi..).
- Ej dobra, to co robimy? Bo zanim przywiozą tą pizzę minie pół godziny, a jest 14 z groszem, to w telewizji pewnie nie ma żadnych ciekawych filmów, może po prostu pogadajmy albo włączmy coś w internecie. O albo wiem! Możemy... - mówiła szybko Bee, ale się wyłączyłam. Ona jest taka od zawsze, a przynajmniej od kiedy ją poznałam-zawsze dużo i szybko gada, często ma tysiąc pomysłów na sekundę i ogólnie, prościej rzecz ujmując, powiedzmy, że jest szalona. Ale ogólnie ta dziewczyna skrywa też w sobie drugą osóbkę (i nie, nie chodzi mi o to, że jest w ciąży). Ogólnie jest wrażliwa i łatwo ją zranić. Chyba dlatego jesteśmy BFF. Ja na zewnątrz jestem chyba bardziej czuła, potrafię zakochać się na zabój, a potem przez to cierpieć. Ale potrafię też być szalona, to własnie moje drugie ja. A z kolei Blacky na zewnątrz jest szalona, a w środku czuła i delikatna. Tak, właśnie dlatego-dopełniamy się wzajemnie.
- Hej, Amy, halo! A ty co myślisz? - wyrwał mnie z zamyśleń głos Nialla i fakt, że potrząsał moją ręką.
- Ja? No ja, to ogólnie myślę, że fajnie byłoby mieszkać w Ameryce, ale za bardzo kocham Anglię, żeby tam na stałe wyjechać. Ale dlaczego? - powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl, nie wiedząc o co właściwie mnie zapytano. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Hahaha, dziewczyno, o czym ty myślisz? - zapytał Harry, "przypadkowo" przenosząc wzrok ze mnie na biust Blacky.
- A o czym ty myślisz Loczku? Nie ładnie tak po prostu gapić się na czyjeś cycki! - odpowiedziałam mu, a ten się zarumienił i zaczął tłumaczyć:
- Co, ja nie... Ja tylko czytałem napis na koszulce. "QUEEN BEE", hehe, zabawne, zupełnie jak wtedy, kiedy byłaś kapitanem cheerleaderek.
- Dostałam tą koszulkę od dziewczyn z zespołu na koniec szkoły. - wyjaśniła Bee.
- Przysięgam, tylko czytałem. - zarzekał się Styles. Hahaha, uwielbiam wprawiać ludzi w zakłopotanie, myślę, że to takie moje małe hobby.
- Jasne, jasne. - dodałam, złowieszczo się do niego uśmiechając.
- Ej, wiem, mam super genialny pomysł! - krzyknęła nagle Blacky. - Obejrzyjmy One Direction funny moments 2010!
-  Czasy X-factora!
- Wspomnienia! - zaekscytowali się chłopcy.
- Dobra, gdzie tu jest jakiś laptop czy coś? - zapytała po chwili.
- U mnie w pokoju. - odpowiedział Harry. Minęła chwila zanim zakumał: - Aaa, to mam go przynieść, tak? 
- I po raz kolejny tego dnia, brawo Sherlocku! - odpowiedziałam. Loczek zniknął, wracając po chwili z laptopem pod pachą. Blacky wyszukała na youtube to czego szukała i zaczęliśmy oglądać.
http://www.youtube.com/watch?v=2hLa6nSFBGc
Ich miny były w tym momencie bezcenne, co chwila śmiali się z siebie, komentowali ich wyczyny, itp.
No proszę, jak dzień z porannej-porażki może się przemieniać w popołudniową-radość. Właśnie to czuję, kiedy z nimi jestem. I dokładnie to samo czułam, kiedy cztery lata temu spędzałam dni na śmianiu się z Niallem. Po prostu szczęście w czystej postaci!

************
No i co sądzicie o tym rozdziale? Błagam, komentujcie ktoś! ;) 
P.S. Dziękuję Ci Skittles and The Cookie, moja kochana #1 czytelniczko!

środa, 5 lutego 2014

3◇Impuls.

Amy
Jest 5 nad ranem, a ja nie mogę zasnąć, rozmyślając o tym co się dzisiaj wydarzyło. Czy na prawdę zakochałam się w Zaynie? W sumie to go nie znam, ale jednak coś mnie do niego ciągnie. To straszne. Takie uczucie i nie wiedza, co w danej sytuacji mam zrobić. Może na początek poznać go lepiej? Czy wtedy będę miała pewność co do moich uczuć? Chyba trzeba spróbować, żeby się przekonać...
***
Przez następne dwie godziny nie mogłam usnąć. Ciągle męczyły mnie różne myśli. W końcu na zegarku wybiła 7 rano i postanowiłam wstać. Po cichu zeszłam na dół, kierując się do kuchni.
- Już nie śpisz? - usłyszałam głos Zayna, przez co przeszły mnie ciarki. W sensie, że się przestraszyłam, a nie przez jego (cudowny, głęboki, genialny) głos.
- Powinnam spytać cię o to samo. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Wcześniej myślałam o tym, jak się zachowam kiedy go rano zobaczę. Myślałam, że będę się denerwować, a jednak czuję się zupełnie swobodnie. To chyba dobry znak, nie?
- Ostatnio jakoś tak mam, że budzę się przed siódmą. Codziennie. To chyba dziwne, nie? - odpowiedział mi, tym samym wyrywając z zamyślenia. 
- Ja nie wiem, czasami tak się dzieje... Ludziom... - brawo Amy, to dopiero 'inteligentna' odpowiedź... W myślach strzeliłam facepalma, ale Zayn chyba nie zwrócił zbytnio uwagi na sens tego zdania.
- No to co ty tak wcześnie robisz w kuchni? - zapytał. 
- Nie mogłam zasnąć przez całą noc i po prostu postanowiłam już wstać. 
- Aha.. To chyba masz gorzej niż ja, bo ja przynajmniej śpię. - tu się zaśmiał.. - Chcesz kawę? - zapytał po chwili, odwracając się w stronę czajnika. Tak swoją drogą to świetnie wygląda tak bez koszulki... - Amy, halo? - zaczął machać mi ręką przed twarzą. 
- Hę? - mruknęłam nieogarnięta.
- Pytałem czy chcesz może kawę?
- A, to tak, chętnie. Taką z dwoma łyżeczkami cukru i mlekiem.
- Już się robi. To będzie 5 funtów. - zażartował i zaczęliśmy się śmiać. 
- Masz ładny uśmiech, wiesz? - czy ja to powiedziałam na głos? Ostatnio coś zbyt często zdarza mi się mówić co pomyślę... Cholera.
- Dziękuję... - odpowiedział trochę zmieszany. Spojrzał mi w oczy, a odległość między nami zaczęła się coraz bardziej zmniejszać... Z jednej strony tego nie chciałam, ale z drugiej bardzo pragnęłam.. Odległość zmniejszyła się aż za bardzo, bo skończyło się tak, że się pocałowaliśmy.. 
- Przypomniało mi się, że muszę już iść, pa! - spanikowałam, nałożyłam szybko buty i wybiegłam na ulicę. 
- Nie, Amy, zaczekaj! - usłyszałam jeszcze głos Zayna i wsiadłam do taksówki. No i co ty wyprawiasz Amy?
*** 
Zayn
Nie jestem pewien, co się właśnie stało. Amy. Pocałowałem ją.. Ale sam nawet nie wiem dlaczego, taki nagły impuls. Cholera, wszystko rozwaliłem! Było się debilu na nią od razu nie rzucać, teraz się do ciebie pewnie nie odezwie! - skarciłem się w myślach.
- Hej Zayn, nie wiesz gdzie jest Amy? - zapytał Niall, który właśnie pojawił na dole. Tak swoją drogą co on tu tak wcześnie robi? Akurat w tej sytuacji..
- Pojechała do domu. - odpowiedziałem krótko. 
- Bez torebki i kurtki? - zdziwił się, zauważając jej rzeczy na wieszaku.
- Ej Niall, czy ona ci się podoba? - zapytałem prosto z mostu, ignorując jego pytanie. Wiem, że to najlepsi przyjaciele, ale wczoraj miałem wrażenie, że czasami spogląda na nią w TEN sposób.
- Ona... ona i ja to tak wiesz, no nie że coś, ale.. - zaczął mówić coś bez sensu, ale mu przerwałem.
- Bo mi się chyba podoba. - powiedziałem całkowicie szczerze. Podoba mi się, ale ja jej najwyraźniej nie. A może warto by chociaż zacząć od przyjaźni? Albo jeszcze inaczej! Zacznę od przeproszenia jej. - Niall, gdzie ona mieszka? - zapytałem chyba trochę zdziwionego przyjaciela. Podał mi adres i pobiegłem do samochodu. Amy, zacznijmy od początku. 
***
No i oto kolejny rozdział. Co o nim myślicie? Wiem, jest krótki i w sumie mało w nim sensu, ale musiałam go po prostu napisać, tak żeby wszystko było zgrane. Obiecuję, że następny wstawię już niedługo i będzie dłuższy i ciekawszy!
PLEASE, KOMETUJCIE!